Zapomniana chatka numer 4, czyli o radości odkrywania
Pamiętam czasy, gdy pierwsze wycieczki i wyprawy za miasto organizowało się z dużym wyprzedzeniem, kreśląc na mapie punkty, które chciałoby się odwiedzić. Nie zapomnę mojej ogromnej radości, gdy przed laty w jednym z zaprzyjaźnionych wydawnictw kartograficznych udało mi się dostać laminowaną mapę, na której mogłem kreślić do woli mazakiem i robić notatki.
Bez względu na pogodę – mogłem ją rozkładać na dachu samochodu i wyznaczać kolejne cele podróży. Zresztą taka mapa była później bardzo pożądanym gadżetem na wielu spotkaniach i wydarzeniach branżowych oraz targach turystycznych. Dawne dzieje.
Zobacz inne zapomniane miejsce: Pałac Sybilli w Szczodrem
Teraz w dobie Google Maps oraz wielu użytecznych aplikacji naprawdę trudno jest trafić na miejsce nieopisane i w zasadzie nieodkryte. Wiele atrakcji obfotografowano na milion sposobów i trudno już wskazać miejsca zupełnie zapomniane. Zresztą wielu fotografów i podróżników coraz częściej zastanawia się, czy dzielić się tą wiedzą, by jakaś perełka nie została za chwilę zniszczona i zadeptana.
Czasem i mnie zdarza się zjechać z ekspresówki, by wjechać w lokalną drogę, snuć się kilometrami za ciągnikiem i oglądać przy okazji piękne okoliczności przyrody. Jakiś czas temu śmigając trasą s8 na Wrocław, postanowiłem pobłądzić nieco po okolicy, zwłaszcza że zbliżał się zachód słońca, więc szukałem ciekawej miejscówki na kilka fotek. I tak trafiłem na znajdujący się tuż przy drodze całkiem zapuszczony domek z numerem 4. Urzekł mnie ten widok i postanowiłem zaparkować w pobliżu i zrobić kilka zdjęć.
Zobacz także: Most kolejowy w Czernicy
Ot co – powiecie – zwykła chata, w której mieszkała jakaś rodzina, być może od pokoleń, ale nad tym tu się rozwodzić? Mimo to, próbowałem sobie wyobrazić, jak wyglądało rodzinne życie w tym niewielkim prostym domu. Nawet oddalona kilka metrów od domu zniszczona przez czas studnia pobudzała moją wyobraźnię. I oto jak Natura zaczęła wdzierać się coraz śmielej w architekturę budynku – w dach, okna, w fasadę budynku.
Pomyślałem, takie miejsca – zapuszczone i zapomniane chaty, fabryki, mosty, hotele, obiekty sakralne, też mają swój urok i warte są uwiecznienia. Nie mówiąc już o niszczejących zamkach i pałacach, które – mam nadzieję – często będą gościć na łamach tego bloga. To trochę tak, jak trafić na jakiś urokliwy szpargał sprzed lat lub niebanalną książkę na starym strychu. Radość z takiej pamiątki – bezcenna.
Życzę Wam dziś na tę okoliczność takiej radości w odkrywaniu tego, co nieznane i zapomniane.